Ohooo! W Polsce zdiagnozowano koronawirusa a w drogeriach półki z środkami czystości – o zgrozo! – rzeczywiście pustoszeją.
Za to „w internetach” jak to zwykle bywa, można kupić wszystko. No prawie wszystko. W „promocyjnych” cenach.
Zerkając na różnice w cenach niektórych produktów przed i po koronawirusie, naszła mnie pewna refleksja. Życiowo-cywilistyczna refleksja.
Jest taki przepis w kodeksie cywilnym, którego zastosowania w praktyce nie widzieli nawet najstarsi górale (oczywiście przesada, ktoś musiał widzieć ale nie są to często spotykane sprawy).
Mowa o art. 388 KC. Reguluje on cywilistyczną instytucję WYZYSKU. Przepis brzmi następująco:
„Jeżeli jedna ze stron, wyzyskując przymusowe położenie (…) drugiej strony, w zamian za swoje świadczenie przyjmuje (…) świadczenie, którego wartość w chwili zawarcia umowy przewyższa w rażącym stopniu wartość jej własnego świadczenia, druga strona może żądać zmniejszenia swego świadczenia [np. obniżenia ceny] lub zwiększenia należnego jej świadczenia [np. większej ilości towaru], a w wypadku gdy jedno i drugie byłoby nadmiernie utrudnione, może ona żądać unieważnienia umowy.”
Czyli „po ludzku” chodzi tutaj o przywrócenie równowagi we wzajemnych świadczeniach stron umowy (np. sprzedaży). Tak aby strona słabsza, będąca w przymusowym położeniu, nie była z tego powodu wykorzystywana przez stronę „silniejszą”.
Przyjmuje się, że przymusowe położenie występuje np. wtedy gdy ze względu na wyjątkową sytuację, istnieje konieczność uzyskania danego towaru za wszelką cenę. Nawet po cenie odznaczającej się rażącą dysproporcją wartości świadczeń. W przeciwnym razie wyzyskanemu lub jego bliskim grozi poważne niebezpieczeństwo.
Powstaje więc pytanie: gdzie jest granica między rynkowymi zasadami podaży i popytu oraz wyzyskiem słabszej strony umowy w sytuacji zagrożenia epidemią? Jak to ocenić?
Cóż, sama jestem ciekawa a komentatorzy nie udzielają jednoznacznej odpowiedzi. Podpowiadają jednak, że pomocne może być sięgnięcie do zasad uczciwości obrotu gospodarczego i lojalnego zachowania względem drugiej strony umowy. Tylko tyle i aż tyle. Bo to żaden konkret.
A zatem – drodzy sprzedawcy – jak to jest? Cena maseczek antywirusowych i środków czystości poszła w górę nieraz o kilkaset procent bo:
a) towaru nie ma w hurtowniach i przez to stał się deficytowy (a tym samym droższy)?
b) pojawiła się okazja do zbicia chociażby małej koronowirusowej fortuny? 😉
c) obie odpowiedzi są poprawne.
Hmm? Pytam bez złośliwości!
Great web site you’ve got here.
You’ve got awesome information right here.